Makowiki na procesji
Zgodnie z tradycją petrowska welkanocna procesja konna była do petrovskich sedloków, żodnych bab i żodnych cudzich. Zdarzało się, że w latach powojennych ktoś przyjeżdżał z Reichu na bezuch i jechał w procesji, ale to był petrowski. Chyba pierwszym cudzim na Osterreiten był synek z Makowa. A było to tak: Hubert Posmik vel Gillar (1932-2022) mioł baba z Makowa Sigrida Golaś, córka makowskiego młynorza. Po wojnie jej siostra Edyta prowadziła sama duże gospodarstwo przy młynie. Szwagier Hubert często jej pomagał. Sam młyn został wydzierżawiony rodzinie Figel a w młynie pracował mistrz młynarski Józef Wilczek, też z Makowa. Jego krewny, kilkunastoletni Józef Wawrzynek też pomagał na młynarzowym gospodarstwie. Huberta Gillar i Józka Wawrzynka połączyła praca na roli, często praca z zaprzęgiem konnym. Hubert chcąc się odwdzięczyć za jego pomoc przy pracy na roli zapytał go wprost – co mógłbych do ciebie uczynić ? Józek, już wtedy miłośnik koni, odpowiedział rezolutnie -weźcie mie na Osterreiten. Ale Hubert odpowiedział stanowczo, że to jest niemożliwe, procesja jest do petrowskich. Za rok Hubert powtórzył pytanie i Józek dał taką sama odpowiedź-weźcie mie na procesja. Tym razem Hubert odpowiedział pozytywnie na prośbę chłopca. I tak około 1970 roku kilkunastoletni Józek z Makowa wziął udział w procesji konnej. Ale incognito (w ukryciu). Koń był ze stajni Huberta, a nie z Makowa. Józek jechał jako krewny Huberta z Reichu, w czasie procesji miał się nie odzywać, żeby po akcencie go nie poznali. Na procesję z gospodarstwa Gillara wyjechali jak zaczli dzwunić, przyjechali ostatni pod kościół i jechali w procesji na końcu. Przy kościółku Hubert poszedł na nabożeństwo a Józek wachowoł kunie tak troszka dali od inszych. Po galopie na Tłustomstce na Welkej Stranie skręcili uż du dom do Gillara. Hubert poszedł jeszcze na nabożeństwo, a Józek zajął się końmi. Sprawa nigdy się nie wydała. Józek musiał obiecać, że do śmierci Huberta nikomu o tym nie powie. Tak też się stało. Z biegiem lat było jednak coraz lepiej, jeśli chodzi o procesję. Nie to że petrowscy zmiękli, po prostu zaczęło brakować koni i cudzi byli tolerowani ale ni w szpicy procesji. Na początku lat 80-tych, kiedy Józek był już po wojsku to razem z Wilhelmem Krajczym z Makowa (na koniu od Kapłanka) i rolnikiem Winkloch z Dzielowa już „legalnie” przyjeżdżali na procesję. Potem dołączyli do nich następni jeźdźcy z Makowa: Waldemar Piecha (syn Horsta), Mirosław Paryło, Norbert Kapłanek, Konrad Obruśnik, Norbert Sniechota, Andrzej Cygler, Rajmund Strzeduła, Henryk Nowak (Bauerek), Zygfryd Komorek, Stefan Wawrzynek, Maria Krzemień, Adam Dzierża. Każdego roku trzech albo czterech jeźdźców, a niekiedy i wiac było z Makowa. Dołączył do nich też ówczesny makowski proboszcz ks. Józef Wycisk, któremu konia rychtowoł i przywoził do Pietrowic Henryk Nowak. Zaś Józef Kapłanek pojawił się na procesji ze swoją bryczką, którą woził zacnych gości. Natalia i Jan Kurzeja zaprzęgli do bryczki swoje kuce. Raz Krzysiu Dzierża pojechał na kucyku jako ministrant. Konie na procesję pochodziły z makowskich gospodarstw: Kapłanek, Musioł, Broda, Gemza, Herud, Pandzich, Morcinek, Paryło, Wawrzynek, Krzemień, Kurzeja, Nowak, Zebrała, Golaś, Wilczek, Dzierża , Mludek.
Bruno Stojer
Nieszczęście Carla Skerhuta w porcie w Nowym Jorku
(Ten artykuł został przetłumaczony maszynowo. Proszę mi wybaczyć, jeśli nie wszystko zostało poprawnie przetłumaczone.)
Badacz rodziny, której przodkowie pochodzą z Groß Peterwitz, odnalazł w archiwum gazetowym Uniwersytetu w Hamburgu bardzo ciekawy artykuł, który donosi o tragicznym wypadku z udziałem Carla Skerhuta (* 9 lutego 1886 w Groß Peterwitz) w porcie w Nowym Yorku.
Carl Skerhut był drugim synem właściciela gospodarstwa Petera Skerhuta (1859 - 1936) i jego żony Anny Krautwurst ze Stolzmütz, która urodziła mu sześcioro dzieci, z których jedno dożyło zaledwie sześciu lat, a ostatnie dziecko zmarło dwanaście dni po urodzeniu . Matka zmarła następnie 9 listopada 1893 r. Carl Skerhut miał zaledwie siedem i pół roku.
Następnie 2 lipca 1895 roku ojciec poślubił Anna Marie Lamla z Klein Peterwitz. Oboje mieli dziesięcioro dzieci, z których czworo zmarło w niemowlęctwie.
Carl nie mógł lub nie chciał zostać rolnikiem w Groß Peterwitz. Chciał zobaczyć świat. Nie wiemy, kiedy przybył do Hamburga, bramy na świat, aby szukać szczęścia w szerokim świecie. Sprawy potoczyły się jednak zupełnie inaczej, jak donosi „Hamburger Echo” z 15 stycznia 1913 roku z rozprawy przed Urzędem Morskim w Hamburgu, który bada okoliczności i przyczyny wypadków na morzu:
Podczas gdy parowiec President Lincoln, należący do linii Hamburg-America Line, znajdował się w porcie w Nowym Jorku 25 listopada ubiegłego roku [w artykule błędnie wskazano grudzień, patrz poniżej], pracownicy otworzyli właz do pokoju 111 o godzinie 9 ½ rano W dolnym pomieszczeniu znajdują się zwłoki kolegi kucharza [pomocnika kucharza] Karla Skerhuta, urodzonego 9 lutego 1886 roku w Groß Peterwitz, powiat ratiborski. Ustalono, że złamanie podstawy czaszki spowodowało natychmiastową śmierć ofiary. Uważa się, że kolega kucharza poszedł po ziemniaki i otworzył zamknięte drzwi w drewnianej grodzi w pomieszczeniu z prowiantem, a następnie błędnym krokiem wpadł do niższego pomieszczenia. Stwierdzono, że drzwi prowadzące bezpośrednio do magazynu ziemniaków były zamknięte. Musiał więc próbować dostać się do magazynu ziemniaków okrężną drogą.
Wizerunek President Lincoln: http://www.schiffe-maxim.de/Lincoln.htm
Urząd Morski przesłuchuje 4 świadków i następnie ogłasza następujący wyrok:
„25 listopada 1912 roku kolega kucharza Karl Skerhut uległ śmiertelnemu wypadkowi na parowcu President Lincoln, wpadając do dolnego przedziału.
Wypadek jest spowodowany tym, że kucharz, który chciał przynieść ziemniaki z kartoflarni, nie poczekał, aż Küper [tallyman] otworzy dla niego właściwe drzwi i oświetli mu drogę do kartoflarni, lecz wszedł do pomieszczenia sam przez inne zamknięte drzwi, a następnie wpadł przez nieoświetlony otwarty właz.
Zaleca się przymocowanie poręczy do wąskiego przejścia wokół włazu.
Kierownictwo statku nie ponosi winy za wypadek.“
To zalecenie przyszło zbyt późno dla Carla Skerhuta. Ale teraz możemy pamiętać o nim i jego poszukiwaniu szczęścia w szerokim świecie.
Życie jego ojca również zakończyło się tragicznie. Gazeta NOWINY CODZIENNE donosiła w swoim wydaniu z 8 lutego 1936 r. z Ratibor
(przetłumaczone w następujący sposób):
W Wielkich Piotrowicach 77-letni Peter Skerhut spadł z drabiny podczas przycinania drzewa i doznał śmiertelnych obrażeń.
Jan-Owe Zimmer (2024)
Paweł Newerla (1932-2024)
Urodził się w Pietrowicach Wielkich jako syn Johanna i Rozalii zd. Herud. Ukończył
prawo na Uniwersytecie Wrocławskim. Mieszkał w Raciborzu, był radcą prawnym w
Rolniczych Spółdzielniach Produkcyjnych w gminie Pietrowice Wielkie. Był dyrektorem
oddziałów Narodowego Banku Polskiego, w tym w Raciborzu. Aktywnie uczestniczył
w życiu kulturalnym miasta i powiatu raciborskiego. Jest autorem licznych książek i
szkiców, m.in. „Opowieści o dawnym Raciborzu“ oraz „Ratibor einst und jetz”.
Jest współautorem takich pozycji jak: „Zarys historii Krzanowic“, „Dzieje Parafii
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Raciborzu“, „Szkoła na Ostrogu" ,
„Zamki i pałace dorzecza górnej Odry“, „Dzieje Raciborza i jego dzielnic”,
„Raciborzanie tysiąclecia. Słownik biograficzny“. Jedno z ostatnich jego dzieł to
monografia rodzinnych Pietrowic Wielkich. Wydał także kilka pozycji okolicznościowych:
„725 lat parafii Pietrowice Wielkie“, „Rozwój poczty od 1922 r. na ziemi raciborskiej
i rybnicko -wodzisławskiej“, „Kościół św. Krzyża w Pietrowicach Wielkich“,
„Sąd Rejonowy w Raciborzu 1826-2006“, „Raciborski przewodnik genealogiczny
- Historia Urzędu Stanu Cywilnego w Raciborzu“, „Pawłów - Pawlau“. Jest
twórcą tekstów do kilku wydawnictw albumowych m.in. „Racibórz czarną kreską“
- Wiesława Grąziowskiego, „ „Ziemia Raciborska w fotografii Bolesława Stachowa",
„Dawne Rudy“, „Poeta Ziemi Naszej“, „Powiat raciborski wczoraj i
dziś“, „Architektura sakralna Raciborza“, „Racibórz - cztery pory roku“,
„Joseph von Eichendorff na karcie pocztowej“. Jest autorem ponad 100 artykułów
opublikowanych w czasopismach i periodykach pisanych w trzech językach. Byliśmy
często w kontakcie mailowym. Wysyłałem mu artykuliki drukowane w „Wieściach
od św. Wita”. Gdy pisałem o petrowskich piekorzach to napisał uwagę: „ …Sprawy
piekarnictwa są mi trochę znane, bo jako mały chłopak chodziłem po sąsiedzku do
Mutkego do piekarni i tam pomagałem“; szczególnie lubiłem dzielić placek ciasta
na mniejsze kawałki (na bułki itp.) taką specjalną prasą, która dzieliła to ciasto.
Dostawałem nawet „wynagrodzenie“ za moją pracę: ganc świeżu biełku a
czasami nawet moltasza (od „Mohntasche“ - ciasto nafilowane makiem).
Choć tak mówiło się też na ciasto napełnione marmoladą…”.
W 2004 roku wydano drukiem śpiewnik pieśni ludowych naszej gminy. W jednej
z piosenek występuje ród Kolorzów :
Orał sem taciczku, ale mało. Orał sem taciczku ale mało.
Bo se mi kołeczko połumało. Bo se mi kołeczko połumało.
Kej ci se połumało dej ho sprawić. Dej też Kolorzowi co zarobić.
Nie dej Kolorzowi, dej Kolorce. Bo Kolorz przepije na gorzołce.
Podczas prezentacji tego śpiewnika na akademii w szkole, pan Paweł też był obecny.
Bardzo mu się podobała pieśniczka z przydomkiem jego rodu. Nazwał ją hymnem
pochwalnym rodu Kolorz. Dziadek Pawła, Anton Newerla (1848-1902) był mistrzem
kołodziejem, czyli kolorzem (Stellmachermeister). Stąd też przydomek tej rodziny.
Pana Pawła często można było spotkać w Pietrowicach , zwłaszcza przy kościółku
św. Krzyża, (mieszka tu jego brat i rodzina jego zmarłej siostry).
Bruno Stojer
Abschied von Paul Newerla
Am Freitag, dem 19. Januar 2024, fand in Ratibor die Beerdigung von Paul Newerla statt. Die Messe wurde vom Bischof Jan Kopiec, Ortspfarrer Marian Obruśnik und Pfarrer Damian Rangosz aus Groß Peterwitz gehalten.
Es war eine bewegende Zeremonie, die der Bedeutung von Pawel Newerla’s Leben und seinem Einfluss auf die Gemeinschaft gerecht wurde. Die lokale Presse war anwesend und hat eine Reihe von Bildern gemacht, die die Atmosphäre des Tages widergeben hat.
Im Anschluss an die Messe fand die Beisetzung auf dem Friedhof Jerusalem in Ratibor statt. Es war ein Tag des Gedenkens und der Trauer, aber auch der Wertschätzung für das Leben und Wirken von Paul Newerla.
Lukas Kubiczek
Quelle: https://www.naszraciborz.pl
Lukas Kubiczek
Strona 2 z 7